ZAGRODA ŹRÓDŁO
1
Co ja robię tu.
Czy to było tak, że obudziłam się pewnego poranka i postanowiłam - wyjeżdżam stąd? Zostawiam miasto które kocham. Namawiam rodzinę. Jedziemy na drugi koniec Polski ratować starą zagrodę.
Chyba tak nie było. Chyba, bo jestem osadzona w tym co teraz. Muszę się wysilić, żeby sobie przypomnieć tramwaje, pociągi, światło nocnych latarni, biuro z wielkimi przeszklonymi ścianami.
Ja - poszukująca czterdziestka, pani zza komputera, matka przede wszystkim, czasami kura domowa, a niekiedy wolny ptak, który musi lecieć.
On - człowiek z zasadami, kochający muzykę, inteligentny, dowcipny i romantyczny buntownik.
Obydwoje bez historii budowlanych, żadnych dziadków na wsi, brak rodowych opowieści o sielskim życiu poza miastem. Poczuliśmy zew i postanowiliśmy. Idziemy za tym!
Szukanie nowego miejsca do życia to była ekscytująca przygoda. Przejechaliśmy 40 000 kilometrów, obejrzeliśmy dziesiątki miejsc, poznaliśmy niesamowitych ludzi. Po dwóch latach poszukiwań, gdy już myśleliśmy nad chwilowym zawieszeniem podróży, trafiliśmy tutaj. Wracając znad morza nie przejechaliśmy tak po prostu przez Pojezierze Drawskie, ale wjechaliśmy w tę krainę. A gdy tutaj wjedziesz świadomie to będzie ci bardzo ciężko wyjechać.
Do Zagrody trafiliśmy trochę przypadkiem, bo przecież nie szukaliśmy domu do remontu z dala od cywilizacji. Stary dom przykrywał styropian. Zapytaliśmy właścicieli dlaczego piękną cegłę (w takiej technologii jest obora obok) zasłonili nowoczesnym materiałem izolacyjnym. Odpowiedź brzmiała: mur pruski. Pomiędzy starymi belkami miała się znajdować glina i słoma. Nie mur pruski ale szachulec! To był wyrok. Los z nas zadrwił. Coś takiego nazywacie domem? Przecież to gniazda gryzoni, brak izolacji cieplnej. Takie budynki się burzy, albo są w skansenach. Nikt normalny nie podejmuje się remontu. Trzeba mieć worek złota żeby się bawić w renowację. Nie mieliśmy złotych monet, nawet worka wtedy nie mieliśmy. Zaczęłam czytać, wysyłać wiadomości, przeszukiwać internet. Odzywałam się wszędzie gdzie znalazłam hasło budownictwo ryglowe, mur pruski, szachulec. Pojawiło się światełko w tunelu, ludzie którzy byli w trakcie lub po realizacjach takich projektów. Zdjęliśmy styropian, odsłoniliśmy belki i zaczęłam się wielka szachulcowa przygoda.
Pani Źródlakowa
Czy to było tak, że obudziłam się pewnego poranka i postanowiłam - wyjeżdżam stąd? Zostawiam miasto które kocham. Namawiam rodzinę. Jedziemy na drugi koniec Polski ratować starą zagrodę.
Chyba tak nie było. Chyba, bo jestem osadzona w tym co teraz. Muszę się wysilić, żeby sobie przypomnieć tramwaje, pociągi, światło nocnych latarni, biuro z wielkimi przeszklonymi ścianami.
Ja - poszukująca czterdziestka, pani zza komputera, matka przede wszystkim, czasami kura domowa, a niekiedy wolny ptak, który musi lecieć.
On - człowiek z zasadami, kochający muzykę, inteligentny, dowcipny i romantyczny buntownik.
Obydwoje bez historii budowlanych, żadnych dziadków na wsi, brak rodowych opowieści o sielskim życiu poza miastem. Poczuliśmy zew i postanowiliśmy. Idziemy za tym!
Szukanie nowego miejsca do życia to była ekscytująca przygoda. Przejechaliśmy 40 000 kilometrów, obejrzeliśmy dziesiątki miejsc, poznaliśmy niesamowitych ludzi. Po dwóch latach poszukiwań, gdy już myśleliśmy nad chwilowym zawieszeniem podróży, trafiliśmy tutaj. Wracając znad morza nie przejechaliśmy tak po prostu przez Pojezierze Drawskie, ale wjechaliśmy w tę krainę. A gdy tutaj wjedziesz świadomie to będzie ci bardzo ciężko wyjechać.
Do Zagrody trafiliśmy trochę przypadkiem, bo przecież nie szukaliśmy domu do remontu z dala od cywilizacji. Stary dom przykrywał styropian. Zapytaliśmy właścicieli dlaczego piękną cegłę (w takiej technologii jest obora obok) zasłonili nowoczesnym materiałem izolacyjnym. Odpowiedź brzmiała: mur pruski. Pomiędzy starymi belkami miała się znajdować glina i słoma. Nie mur pruski ale szachulec! To był wyrok. Los z nas zadrwił. Coś takiego nazywacie domem? Przecież to gniazda gryzoni, brak izolacji cieplnej. Takie budynki się burzy, albo są w skansenach. Nikt normalny nie podejmuje się remontu. Trzeba mieć worek złota żeby się bawić w renowację. Nie mieliśmy złotych monet, nawet worka wtedy nie mieliśmy. Zaczęłam czytać, wysyłać wiadomości, przeszukiwać internet. Odzywałam się wszędzie gdzie znalazłam hasło budownictwo ryglowe, mur pruski, szachulec. Pojawiło się światełko w tunelu, ludzie którzy byli w trakcie lub po realizacjach takich projektów. Zdjęliśmy styropian, odsłoniliśmy belki i zaczęłam się wielka szachulcowa przygoda.
Pani Źródlakowa
2
Pani! To nie jest Wawel!
"Zastanawiając się nad istotą tej nauki przychodzimy do wniosku, że musi ona liczyć się z bardzo wielu trudnościami, warunkującymi pomyślne rozwiązanie kwestii i nie jest wcale tak łatwo jak się to na pierwszy rzut oka wydawać może"
Budownictwo wiejskie. Według wykładów pr. Czesława Domaniewskiego na Kursach Przemysłowo-Rolniczych w Warszawie. Opr. M. Patzer, 1913
Aby pomyślnie rozpocząć realizację remontu staruszka wiedzieliśmy, że musimy nawiązać współpracę z cieślą. Ocena stanu drewna oraz wymiana części elementów konstrukcji to podstawa przy renowacjach domów ryglowych. Łatwo jest znaleźć takiego rzemieślnika? Wydawało nam się, że bardzo łatwo.
Wykonałam kilka telefonów, znalazłam specjalistę który pracował wiele lat wcześniej przy renowacji domów ryglowych w muzeum. Miało być szybko i to pośpiech nas zgubił. W tamtym czasie popełniliśmy wiele błędów, pozbyliśmy się dużo historycznego materiału. Szybki cieśla chyba podjął decyzję, że robił jednak u nas nie będzie, bo jego telefon zamilkł dla nas na wieki.
Zaczęły się poszukiwanie nowego wykonawcy. Przeszliśmy przez propozycje rozbioru budynku i jego odtworzenia, wymiany wszystkich belek podwalinowych, bo na krzywych nikt nie będzie się bawił, montowanie drewna przy pomocy kątowników, bo to nie jest Wawel żebyśmy jakieś czopy i zamki wymyślali. Rok po szybkim cieśli byliśmy bez części dachu - wykończeni psychicznie i fizycznie, z kurczącym się portfelem.
Postanowiliśmy jednak poczekać kolejne kilkanaście miesięcy na ekipę z drugiego końca Polski. Przyjechali i naprawili nam konstrukcję ryglową według starej szkoły ciesielskiej. Brak drogi dojazdowej i inne specyficzne warunki pracy nie były problemem. Uszanowali wiejski Wawel. Naszym zdaniem wykonali swoją robotę bardzo dobrze, mogliśmy ruszyć dalej z pracami remontowymi.
Pani Źródlakowa
"Zastanawiając się nad istotą tej nauki przychodzimy do wniosku, że musi ona liczyć się z bardzo wielu trudnościami, warunkującymi pomyślne rozwiązanie kwestii i nie jest wcale tak łatwo jak się to na pierwszy rzut oka wydawać może"
Budownictwo wiejskie. Według wykładów pr. Czesława Domaniewskiego na Kursach Przemysłowo-Rolniczych w Warszawie. Opr. M. Patzer, 1913
Aby pomyślnie rozpocząć realizację remontu staruszka wiedzieliśmy, że musimy nawiązać współpracę z cieślą. Ocena stanu drewna oraz wymiana części elementów konstrukcji to podstawa przy renowacjach domów ryglowych. Łatwo jest znaleźć takiego rzemieślnika? Wydawało nam się, że bardzo łatwo.
Wykonałam kilka telefonów, znalazłam specjalistę który pracował wiele lat wcześniej przy renowacji domów ryglowych w muzeum. Miało być szybko i to pośpiech nas zgubił. W tamtym czasie popełniliśmy wiele błędów, pozbyliśmy się dużo historycznego materiału. Szybki cieśla chyba podjął decyzję, że robił jednak u nas nie będzie, bo jego telefon zamilkł dla nas na wieki.
Zaczęły się poszukiwanie nowego wykonawcy. Przeszliśmy przez propozycje rozbioru budynku i jego odtworzenia, wymiany wszystkich belek podwalinowych, bo na krzywych nikt nie będzie się bawił, montowanie drewna przy pomocy kątowników, bo to nie jest Wawel żebyśmy jakieś czopy i zamki wymyślali. Rok po szybkim cieśli byliśmy bez części dachu - wykończeni psychicznie i fizycznie, z kurczącym się portfelem.
Postanowiliśmy jednak poczekać kolejne kilkanaście miesięcy na ekipę z drugiego końca Polski. Przyjechali i naprawili nam konstrukcję ryglową według starej szkoły ciesielskiej. Brak drogi dojazdowej i inne specyficzne warunki pracy nie były problemem. Uszanowali wiejski Wawel. Naszym zdaniem wykonali swoją robotę bardzo dobrze, mogliśmy ruszyć dalej z pracami remontowymi.
Pani Źródlakowa
3
"Piękno rozświetlonego pokoju dostrzeżemy jedynie przez padające w nim cienie" (J. Tanizaki: In Praise of Shadows)
Niestety w naszej chałupie nie zachowała się oryginalna stolarka okienna.
Zagroda znajduje się w przepięknym miejscu. Otaczają nas wzgórza morenowe, Drawski Park Krajobrazowy oraz stawy i bagna. Idąc za współczesną modą architektoniczną kusiło wstawienie dużych przeszkleń. Można by wypełnić jedną ścianę w kratkę naszego domu nie gliną ze słomą, ale szkłem. Poprzesuwać belki konstrukcyjne, aby wmontować bardzo duże okna... "Możecie wszystko" - podpowiadał architekt i konstruktor - "chyba nie zostawicie takich otworów jak do obory".
Zdecydowaliśmy się na okna, które kształtem są zbliżone do oryginału - drewniane, ze szprosami. Pracował nad nimi stolarz z Mazur. Dotarły w stanie surowym. Malowaliśmy je farbą na bazie oleju lnianego, woziliśmy do szklarza. Nauczyliśmy się, że taka farba ładnie pachnie, ale długo schnie. Bardzo trudno jest dostać obecnie w Polsce kit do okien i że niepotrzebnie pozbywaliśmy się starych kołder, bo one najlepiej zabezpieczały ramy okienne podczas transportu małą przyczepką po wybojach. Oczy przywykły do niedoskonałości. Na drewnie widać maźnięcia pędzla - to nie jest gładziutki plastik.
Kilka miesięcy temu byłam na konferencji dotyczącej budownictwa ryglowego. Wykłady, zwiedzanie. Części nieoficjalne były dla mnie równie ważne. Pół nocy z ludźmi, którzy z wypiekami na twarzach dzielili się wiedzą. Tynki, zaprawy, glina, ciesielka, stolarka, zabezpieczenie drewna. Nagle Piotr (remontuje dom szachulcowy w Sudetach) powiedział: "A pakuły lniane". Tak! Mamy, nie używamy oczywiście pianki do wstawiania stolarki. Zdobyliśmy odpad poprodukcyjny w jednej z ostatnich fabryk odzieży lnianej.
Remont takiego domu to przygoda i jej ważnym elementem jest spotkać ludzi, którzy mają podobną wrażliwość w sposobie patrzenia na stare domy. A życie blisko natury? Pokochaliśmy i słońce i deszcz, błoto, piasek, glinę, noc zimą o godzinie 15. (duże okna nie pomogą, trzeba włączyć światło) mgły, śnieg, wiart, suszę, gwiazdy na niebie i komary latem.
Pani Źródlakowa
cdn.